***
Jakoś ostatnio strasznie spowolnił mi komp. Przy okazji rzęzi już niemiłosiernie. Oczywiście nic się nie dzieje nagle i bez zapowiedzenia. Wszystko jest skutkiem czegoś co się działo wcześniej. Nie jest więc tak, że nagle komp się popsuł i to „ostatnio” też trwa już od pewnego czasu. Stareńki już jest, ot co. I żadne tu czyszczenie zewnętrzne i wewnętrzne nie sprawi, że stanie się piękny i sprawny. Tak sobie myślę, że nadszedł już jego czas i zanim padnie zupełnie, należy nabyć coś nowego i przenieść ważne rzeczy. I tu pojawia się pytanie: kupić ale co? Niby najwygodniej pracować na kompie stacjonarnym, ale powiedzmy to sobie wprost: jak się nie jest miłośniczką giercowania, to nie jest on potrzebny. Więc może laptop? Albo laptop zmieniany na tablet (albo tablet z doczepianą klawiaturą – zależy jak na to spojrzeć) – nie wiem czy to cudo ma jakąś swoją inną nazwę… Będę bardziej „mobilna” 😉 Sam tablet to raczej za mało. No może nie raczej, a zdecydowanie. Akurat teraz jest dobry czas na takie zakupy, bo święta więc można mniej lub bardziej delikatnie zasugerować co by się chciało. List do Mikołaja napisać. Można też zapewne sprzedać jeszcze staruszka. Ludzie kupują takie rzeczy, chociaż jak się czyta o tym, że „spece-gimbusy” potrafią już odczytać skasowane dyski, to mam wątpliwości czy sprzedawać mojego. Może sprzedać tylko części albo kompa bez dysku. Nie żebym nie wiadomo co miała, ale zawsze się trochę znajdzie. Płytkę można połamać, a z twardzielem jest problem. Pozostaje młoteczek, dla tych co się wyżywać lubią, skuteczne destrukcyjne majsterkowanie albo demagnetyzacja dysków. Może jednak dam go chłopakom do „zabawy”. Oni coś wymyślą, a przynajmniej rozłożą na drobne i „zbadają” sposób w jaki jest zrobiony. Pewnie na informatyce tego nie uczą. Chociaż kto wie.
No dobra, wiec tak jak w pewnej reklamie: plan zaakceptowany, trzeba przystąpić do realizacji. Czy jakoś tak to było…