Suplementy
W końcu ktoś wziął się za problem suplementów, a konkretnie NIK. No i w trakcie kontroli wyszło to, o czym część aptekarzy mówi już od dawna, czyli że nikt nie wie (bo nie jest to kontrolowane) co tak naprawdę jest w ich składzie i to zarówno co do ilości deklarowanych składników, jak i tego czy są one rzeczywiście w składzie. No i nie wiadomo co poza tym się w nich znajduje. A suplementy są nie tylko „wciskane” nam w reklamach, ale często polecane także w aptekach czy też przez lekarzy. Bo nawet większość tabletek uzupełniających witaminy czy sole mineralne to suplementy diety. W dodatku ciągle nam wmawiają, że mamy ich za mało, mimo że odżywiamy się lepiej niż nasi przodkowie, którzy nie mieli dostępu do takiego wachlarza produktów, a jakoś żyli. A Polacy niestety kupują ich ogromne ilości i wydają na nie krocie w nadziei na zdrowsze, lepsze życie, co gorsza nie tylko swoje, ale także swoich dzieci. A później się okazuje, że np. w probiotykach, podawanych w końcu w trakcie antybiotykoterapii, kiedy to organizm jest osłabiony, aplikujemy sobie dodatkowo jakieś niezidentyfikowane drobnoustroje. I wychodzi na to, że Polacy chcą być zdrowi, ale – pakują w siebie „cudowne tabletki” na wszystko, palą w piecach co się da, żeby było ciepło, jednocześnie wkurzając się na smog. Jesteśmy chyba jednym z dziwniejszych narodów świata, jeśli chodzi o to co robimy versus ocenę tego co robią „inni” (mimo, że sami jesteśmy często w tej grupie).
Dobra, trzeba wracać do pracy, jeszcze trzy i pół godziny i do domku, ale najpierw trzeba zamówić papier, przejrzeć co tam jeszcze wpłynęło na skrzynkę odbiorczą, odpowiedzieć na co się da, albo „forwardnąć” do kogoś innego 🙂
A od poniedziałku (a właściwie od jutrzejszego popołudnia) dzieciaki z naszego województwa w końcu będą miały ferie zimowe. Ciekawe czy sypnie im trochę śniegiem…