Święto, święto i po święcie
Wczorajsze Święto Niepodległości upłynęło bardzo przyjemnie. Co prawda nie ułożyło się w tym roku w żaden długi weekend, ale i tak miło mieć dzień wolnego w środku tygodnia. Można było dłużej pospać, posiedzieć przed telewizorem i na ogródku (mimo połowy listopada), przejść się na spacer. U nas nie padało. Było co prawda pochmurno, ale ciepło. Idealna pogoda, żeby wybrać się na rower albo na rolki. Mieliśmy ochotę przejść się na marsz, ale z uwagi na problemy w latach ubiegłych, nie zdecydowaliśmy się na to. Słyszałam, że w tym roku było spokojnie. Było zresztą sporo osób z małymi dziećmi. Mam nadzieję, że ukształtuje się już taka tradycja świętowania; może w przyszłym roku się przejdziemy. Nadrabialiśmy też zaległe prace domowe i byliśmy posprzątać na cmentarzu, bo kwiaty z 1 listopada już przywiędły, a wiatr pozrzucał część zniczy i ozdób.
Miałam upiec marcinki, ale rodzina, która próbowała je w zeszłym roku stwierdziła, że woli mniej słodkie rzeczy, więc upiekłam korzenną drożdżówkę – ona zawsze u nas „schodzi”, zwłaszcza do mleka 🙂
A za półtora miesiąca już Boże Narodzenie. Aż trudno uwierzyć, że tak szybko zleciał ten rok. Kolejny rok…