Prawie Dzień Dziecka
Wkrótce Dzień Dziecka, a ja nie mam nic dla mojego Milusińskiego 🙁 Trzeba będzie się spiąć i wybrać na zakupy, tym bardziej że na Dzień Matki spisał się 🙂
Przy okazji muszę się rozejrzeć za nowymi garnkami, bo… Ale po kolei. W jakimś tam wcześniejszym wpisie pisałam o kupnie zmywarki. Co do plusów, to nadal cieszę się, że zasadniczo nie muszę zmywać, ale dostrzegam też pewne minusy. Wiem, że pisanie o minusach zmywarki często spotyka się z komentarzami w stylu: tak naprawdę to jej nie masz, tylko udajesz itd. Nie wiem skąd to się bierze, ale ogólnie na forach panuje euforia pt. zmywarka – najlepsze urządzenie na świecie, ekonomiczne i w ogóle bezkonkurencyjne. Co do tej ekonomii, ze względu na cenę samej zmywarki i kapsułek myjących, to mam poważne wątpliwości i raczej szybko to ona się nie zamortyzuje (i ile w ogóle), ale widzę pewne mankamenty, o których trzeba pamiętać. Przede wszystkim nie wszystko nadaje się do mycia w zmywarce o czym wiele osób zapomina (także z mojej osobistej rodziny) wkładając do niej drewniane rzeczy, o których nawet producenci piszą, że się nie nadają. Środki do zmywania to bardzo silne detergenty, a drewno ma to do siebie, że „pije”, więc z oczywistych względów nie należy tego robić. Z moich obserwacji wynika, że nie wszystkie przedmioty metalowe nadają się do takiego zmywania np. mój tłuczek do mięsa zrobił się po myciu strasznie „zaśniedziały” czy jakiś taki i nawet szorowanie tradycyjnym mleczkiem nie doprowadziło go do porządku. Z tego powodu nie myję w niej także maszynki do mielenia mięcha, bo na moje oko to ten sam materiał. Nasze sztućce używane od ponad 10 lat, z którymi przy normalnym zmywaniu nic się nie działo, po 4 miesiącach mycia w zmywarce zaczynają rdzewieć i nabierać takiego brzydkiego odcienia (więc niestety kolejny wydatek). Kubki i talerze kupione w pewnym bardzo popularnym – nie tylko w Polsce – sklepie, świetnie się domywają i idealnie pasują, ale i na nie działają środki (albo temperatura?) – 4 talerze się nadtłukły, co nie jest jakąś straszną tragedią, bo drogo nie kosztują i można wymienić, ale fakt jest faktem. Brzydkiego koloru (właśnie takiego zaśniedziałego) zaczynają nabierać w środku moje garnki i patelnia (takie ze stali, srebrnego koloru, nie wiem dokładnie z czego zrobione) i tak się zastanawiam czy wymienić je na teflonowe czy emaliowane, bo te długo nie pociągną. Co do garnków, miałabym ochotę bardziej na emaliowane, jakie pamiętam z dzieciństwa, zwłaszcza, że powróciły do łask i można znaleźć takie naprawdę piękne i – co nie bez znaczenia – dość tanie. Co do patelni, to mam dylemat, bo odnoszę wrażenie, że najlepiej smaży się na teflonie, ale najlepiej dusi w ceramicznej. A że patelnie tanie nie są (przynajmniej te z grubymi spodami), więc zdecydować się muszę na jedną. Pytanie jak będą znosiły zmywanie. Bo gdybym zdecydowała się na jakieś fajne patelnie moneta, tefala albo jakieś inne włoskie cuda, które by mi się po kilku miesiącach zniszczyły, to bym się chyba zapłakała, bo gwarancja pewnie tego nie obejmuje… Więc jeszcze raz: zmywarka to bardzo pomocne urządzenie, ale z ekonomią to ono ma niewiele wspólnego. Takie jest moje zdanie.
I pomyśleć, że miało być zasadniczo o Dniu Dziecka, a tu patrząc na ilość, temat został potraktowany marginalnie. Zrehabilituję się upieczeniem ulubionego ciasta Milusińskiego: murzynka 🙂