Oby do wiosny

Powiedzenie: „oby do wiosny” nabiera nowego znaczenia. W zeszłym roku wiązało się z lockdownem. W tym też się przebąkuje o ponownym zamknięciu wszystkiego. W dodatku w zeszłym roku o tej porze było dość chłodno, a w tym jest jeszcze gorzej. Do końca zimy (co do dnia) przepowiadają nam mróz (przynajmniej w nocy) i możliwe opady śniegu. Brrr. Pogoda też się zmówiła, żeby nosa z domu nie wystawiać. I to wcale nie tak dobrze. Nie ma się gdzie zrelaksować, odprężyć, uodpornić.

Początek wiosny także z temperaturami raczej zimowymi, niż wiosennymi, a co będzie dalej, to się okaże. Wcześniej z kim bym nie rozmawiała, wszyscy czekali końca roku jak zbawienia. Zbawienie jednak nie przyszło. W tym roku pandemia panoszy nam się dalej i końca nie widać. Statystycznie jest gorzej niż w zeszłym roku, więc o czym tu gadać.

Trzeba planować wyjazdy wakacyjne z „marginesem niewiadomej”, czyli z możliwością ewentualnego odwołania rezerwacji. Nic na to nie poradzimy.

Za 3 tygodnie Wialkanoc. Kolejna, zamknięta. Tak przynajmniej można odebrać ostrożne zapowiedzi władz. Może przynajmniej pogoda pozwoli na wypad w plener, skoro nie do rodziny… Przy tym smętnym trybie dnia, trudno odczuć przygotowania i samo świętowanie.