Płaszczyk
Znudziły mi się kurtki, w których chodzę przez ostatnie zimy i zapragnęłam kupić sobie płaszcz. Chciałam, żeby był taki do połowy uda, klasyczny krój 1-rzędowy, brązowy, z porządnej tkaniny z alpaką, żeby nie był pancernie ocieplony, ale był ciepły. I co? I na rynku ponoć wybór wielki, wystarczy mieć kasę, ale takiego jak bym chciała nie ma. Zmarnowałam dwa weekendy i nie znalazłam. Oczywiście, zapewne mogłabym znaleźć coś w tym stylu w internecie, ale każdy płaszcz leży inaczej i tkanina wygląda inaczej niż na zdjęciach, więc wolałabym wcześniej przymierzyć. Bo cóż, że mogę później odesłać, ale i zapłacić trzeba wcześniej i kłopot z odesłaniem, a przecież nie zamówię 10 płaszczy, bo musiałabym zapłacić majątek. Tak więc, mimo szczerych chęci wyjścia mam trzy: mogę darować sobie płaszczyk w ogóle, mogę kupić inny (z tym „inny” też wybór nie za duży), albo mogę kupić materiał i dać jakiemuś krawcowi do uszycia… Tak czy inaczej do świąt dokładnie takiego płaszczyka jak bym chciała, mieć nie będę 🙁
A tymczasem wczoraj piekłam pierniczki, żeby pachniało świętami i żeby zmiękły do świąt, bo u nas ludziska dzielą się na tych, którzy lubią świeże, twarde i chrupiące pierniczki i tych, którzy wolą miękkie, takie które przeleżały trochę. No i napiekłam się wczoraj, a do dziś dotrwała połowa 🙂 Ech, te chłopaki i ich koledzy, bo część poszła do pracy i szkoły.